Kolejna recenzja mojej płyty świątecznej ? Dziękuję blue bossa .

 

Rodzinne kolędowanie

Święta Bożego Narodzenia i okres okołoświąteczny to dla wielu szczególny czas – takie opinie słyszę ostatnio od znajomych, a i ja sama uważam podobnie. I bynajmniej nie mam tu na myśli pobożnych dywagacji, a obiektywne skutki – bo w końcu przychodzi moment, by trochę zwolnić, a czas wolny od pracy najchętniej spędzamy przecież w gronie rodziny i przyjaciół. Notabene dziś znów świętujemy – okazji jest więc całkiem sporo. Jednym z oznak tego wyjątkowego czasu jest, zapewne brzmiące dziś enigmatycznie, praktykowanie tradycji kolędowania. Choć kolędników na drodze ze świecą szukać, to obyczaj ten ma dziś zupełnie inny wymiar. Odnoszę wrażenie, że coraz chętniej i staranniej dbamy o muzykę, która towarzyszy nam przy wigilijnym stole, podczas spotkań z rodziną. Coraz częściej tak zwyczajnie słuchamy kolęd, pastorałek i popularnych świątecznych przebojów – w końcu jest w czym wybierać.
Na tę okoliczność każdego roku w moim odtwarzaczu nie może zabraknąć: Dzisiaj z Betleyem Anny Marii Jopek, A Swingin’ Christmas Tony’ego Bennetta, The Beautiful Day Kurta Ellinga czy albumu świątecznego Franka Sinatry. Od niedawna do tego zacnego grona dołączył kolejny: Noc nad Betlejem (wyd. For Tune) – album kolędowy Niki Lubowicz. Nieco ponad rok po debiucie wydawniczym mamy więc kolejną płytę artystki. Tym razem jednak nietypową, bo ze szczególnym repertuarem.
Choć świąteczne krążki cieszą się dużym zainteresowaniem, to na ich wydanie decyduje się umiarkowana część wokalistów.  W przypadku Niki decyzja zapadła już wiele lat temu. Bo historia tego albumu jest zupełnie wyjątkowa. Dziewczynkę z zapałkami, utwór otwierający Noc nad Betlejem wokalistka śpiewała wspólnie z braćmi i rodzicami już w wieku 6 lat. Do większości utworów muzykę napisał ojciec Niki, Stanisław Lubowicz – muzyk, aktywista, nauczyciel w szkole muzycznej w Zakopanem, natomiast teksty to dzieła autorów związanych z Zakopanem – ważnym na mapie Polski ośrodkiem kulturalnym. Jakby tego było mało, artystce towarzyszy aż 4-osobowa reprezentacja najbliższej rodziny! W nagraniach wzięli udział: Ewunia Lubowicz, 8-letnia bratanica, która śpiewa w duecie z Niką we wspomnianej Dziewczynce z zapałkami, bracia – Dawid i Jakub Lubowiczowie – wybitny skrzypek i pianista, o których pisałam już na tym blogu (przeczytaj wpis>>) oraz mąż, Sebastian Zając, na akordeonie. Pojawili się również stali członkowie zespołu Niki: Marcin Murawski na gitarze basowej i kontrabasie oraz Krzysztof Szmańda na perkusji. Gościnnie zaśpiewał i zagrał na skrzypcach (Kanyześ Jezusie Malućki, Kolęda troski) Sebastian Karpiel-Bułecka pochodzący ze stolicy Tatr i powszechnie z nią kojarzony, silnie związany z góralskim folklorem.
Poza wspomnianymi pieśniami autorstwa ojca, Stanisława Lubowicza, usłyszymy także trzy kolędy tradycyjne: Z narodzenia Pana, W żłobie leży oraz Ej, byliśmy bracia, których wykonania należą zdecydowanie do najlepszych na płycie. Szczególnie spodobała mi się znajomo brzmiąca, autorska aranżacja tej pierwszej, oparta na kompozycji Dawida, która pod tytułem Obercology pojawiła się na trzecim albumie zespołu Atom String Quartet Atomsphere. Nie mogłam przejść obok opracowania Ej, byliśmy bracia z wirtuozowskim popisem scatu. Zwróciłam również uwagę na utwór Kanyześ Jezusie Malućki wykonany w duecie z Karpielem-Bułecką, inspirowany folklorem góralskim – z osobliwym solo Dawida na skrzypcach i wokalizą Niki.
Noc nad Betlejem to album inspirowany szeroko pojętym jazzem, muzyką klasyczną, folklorem góralskim, a nawet poezją śpiewaną. Choć znajdziemy w nim sporo nawiązań do muzyki improwizowanej – m.in. gypsy jazzu, gospel, ragtime’u, to nie powinno nazywać się go albumem jazzowym. Dominuje w nim raczej radosna gloryfikacja dobrej nowiny, co wyrażone jest nieskomplikowanymi kompozycjami wykonanymi wprost czarująco. To, co charakteryzuje Noc nad Betlejem, to nie tylko hasło „święta”, ale także „rodzina”. Śmiało można stwierdzić, że zarówno dobrany repertuar, jak i jego wykonanie, to przykład rodzinnego kolędowania, które w dzisiejszych czasach należy już do rzadkości.
Życzę wszystkim, żeby w tym wyjątkowym czasie, który przeżywamy, znaleźć czas na kolędę. Bo te pieśni potrafią nastroić w sposób nadzwyczajny. W poszukiwaniu inspiracji natomiast z pewnością idealna okaże się świąteczna płyta Niki Lubowicz. Może zatem i do Waszej płytoteki dołączy nowe, kolędowe wydanie?